Napisane przez: mrauk | 10/17/2021

Liminal spaces are where morals come to die

Jest tak wiele miejsc granicznych. Magicznych i granicznych. Progi. Pas mokrego piasku między lądem a morzem. Delta rzeki. Moment między błyskawicą a gromem. Czasem myślę, że ten moment między mrowieniem ust a pocałunkiem też jest liminalny, bo w takich miejscach czas jakby nie istnieje, zakrzywia się.

Teraz rozmyślam o granicach i miejcach granicznych. O przekraczaniu granic i ograniczeń. Rozmawiałam dziś z mą lubą o tym właśnie. O tym, że ostatnimi czasy wiele jest we mnie poszukiwania granic, nie ich przekraczania dla samego przekraczania. Myślę, że w swoim życiu naignorowałam i naobchodziłam się tylu granic że czasem problemem jest dla mnie stwierdzenie gdzie przebiegają. A kiedy już jakieś napotkam i będa należeć do ludzi wokół mnie widze je jako nieprzesuwalne głazy. W innym przypadku omijam je totalnie nie akceptując ich istnienia. A to przecież nie musi tak być. Że czasem trzeba rozmawiaż o granicach, bo przebiegają nie tam, gdzie zakładam. Czasem jest w nich bramka, którą ktoś dla mnie chętnie otworzy. A czasem są bliżej niż myślę.

Ograniczenia zaś widzę jako takie psychofizyczne granice, do których warto się zaadaptować. Jak ograniczona ilość energii czy ruchomość stawów na którą trzeba uważać. Jeśli zaakceptuję te ograniczenia i będe poruszać się w ich ramach moja jakość życia się polepsza.

No i teraz przebywam w swoich przestrzeniach liminalnych i świadomie patrzę na granice. Staram się je zobaczyć. Poznać reguły zanim je złamię. Zrozumieć reguły zanim będe ich przestrzegać.

W jednej z moich praktyk, jak odkryłam, chodzi o szukanie własnych granic i opieranie się o nie, jak o ogrodzenie ze sznura, próbowanie ich napięcia i tego, jak mnie podeprą. O to, żeby znaleźć swój hamak, który da mi się pobujać, zawisnąć nad przepaścią a może zwinąć się w kłębek i zasnąć, bezpiecznej.

Jestem wdzięczna za możliwość nauki i za ciekawe pytania.


Dodaj komentarz

Kategorie